Autor Wiadomość
sarenka
PostWysłany: Śro 11:48, 10 Sie 2011    Temat postu:

Mogę powiedzieć jedno: byłam w dosyć podobnej sytuacji. Po 5 latach rozpadł się mój związek, a potem nastąpiły 3 kolejne nieudane próby następnych związków. Ja miałam juz po prostu dosyć poznawania nowej osoby, rozmawiania o sobie, wbadywania i tak dalej, a potem - kolejne rozczarowanie... Zdecydowałam się na koniec zaakceptować propozycję mojego najlepszego przyjaciela: że skoro my się tak dobrze znamy, a nie wychodzi nam kolejnych związkach, to może spróbujemy razem? Trochę miałam opory, ale się zgodziłam...i to nie była jednak dobra decyzja Sad. W tym przypadku znaliśmy sie ZA DOBRZE. Teraz jestem sama i jakoś mi z tym nienajgorzej - po prostu wiem, że miłość zaakceptuję wtedy, kiedy ona nadejdzie a nie wtedy, kiedy jestem samotna...
Amorenes
PostWysłany: Wto 22:50, 27 Lip 2010    Temat postu: A męska samotność?

wiecie co? skusił mnie tu Wasz tytuł. piękny! lecz od razu chcę wyrzucić z siebie, że boję się miłości. nie to, żebym był jakimś klinicznym przypadkiem. po prostu kilka związków mi nie wyszło. ale się tym wtedy nie przejmowałem. nie było warto. nie miały wielkich perspektyw. za to był taki jeden, który mnie zmasakrował. pochłonął mnie, miałem wielkie nadzieje, nic nie wskazywało na rozpad. a jednak doznałem dna.

obecnie jakby wyzdrowiałem. o wiele mniej piję, całkowicie rzuciłem palenie, zdarza mi się niekiedy pokazać na luźniejszych spotkaniach z ludźmi. lecz od tamtej pory panicznie uciekam przed zaangażowaniem, bliższą więzią, miłością. nie wiem, po co to właściwie piszę. może to podświadome marzenie? któremu chciałoby się dopomóc technicznie? może jakaś magia istnienia, w którym zakodowano pragnienie bycia razem? a może natura osoby ludzkiej? i tak nie wierzę! wciąż nie wierzę we własne szczęście w tzw. ogrodzie miłości. choć wcale nie jestem taki stary. wcale.

sorry. nie umiem się nawet zrozumiale wysłowić. może Wy więcej coś tu powiecie? dla tych z nieudanym życiem w 1/3? choć wiary mi brak, to i tak pozostała wciąż tęsknota. czasem nazywam ją piekielną. za… ogrodem miłości. może nazwijmy to samotnością?

dlatego zdecydowałem się tu pojawić. bitte, coś powiedzcie.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group